2013/09/29

The Last Day

Dzisiaj ostatni dzień mojej "wolności". Jutro wracam do szkoły. Od jutra zacznie się codzienny stres szkolny, codzienne sprawdziany, męczenie się ze swoją cudowną klasą i mnóstwo obowiązków. Jednakże są i plusy mojego powrotu do szkoły. Pierwszy plus - będę się teraz codziennie widywać z Waldkiem w szkole. Nie żebyśmy dotąd nie widywali się codziennie, ale teraz wreszcie będziemy mogli przychodzić do siebie na przerwy, porozmawiać od razu, jeśli ktoś będzie mieć akurat taką potrzebę, po prostu, widywać się w szkole. Z jednej strony zaś boję nieco tego, bo to dla mnie takie pierwsze doświadczenie. Boję się, bo to dla mnie coś nowego pokazywać się ze swoim chłopakiem w szkole... Sama nie wiem czy tu chodzi o to, że się wstydzę (nieco tak), czy może po prostu nie wiem, jak będę miała się zachowywać. Do tego wszystkiego jeszcze oliwy dolewa moja klasa, która jak na razie nie wie, że mam chłopaka (tylko nieliczna grupa ludzi) i z jednej strony jestem ciekawa ich reakcji, a z drugiej zaś boję się ich żałosnych docinek. Męczę się z tym już od pierwszej klasy i fajne to nie jest. Nienawidzę być w centrum zainteresowania. Raczej należę do tych szarych myszek, więc wyobraźcie sobie, co czuję kiedy ktoś mi docina i wszyscy się ze mnie śmieją... Nienawidzę tego!
Dlatego też mam pewne obawy. Postaram się być sobą, nie zwracać na ich uwagi, ale czasami tak łatwo nie jest. Pierwszy raz doświadczę czegoś takiego, a jak wiecie, niekiedy rzeczy, które robi się po raz pierwszy przysparzają nam wiele trudu. Wierzę w siebie, wiem, że dam radę, ale zdaję sobie również sprawę z tego, że będzie trudno. 
Drugim zaś plusem jest to, iż będę się znów na co dzień spotykać ze swoją przyjaciółką i ze znajomymi. Choć ostatnimi czasy nieco się pogorszyły moje kontakty z dwoma koleżankami, to mam nadzieję, że jednak nie będzie tak źle.
Jak widzicie, w moim życiu jak zwykle bywa różnie. Niby człowiek jest szczęśliwy, sądzi, że wszystko jest okej, a tu nagle okazuje się, że życie aż takie piękne nie jest. Lubi nas kopnąć tu i ówdzie. Lubi się z nami bawić. 
Naprawdę, życie jest piękne, ale tylko chwilami i chodzi o to, żeby cieszyć się z tych
chwil. 

Ostatni dzień mojej wolności, a ja siedzę w domku. Za oknem piękna pogoda, a ja siedzę przed komputerem. Z Waldkiem już raczej się dzisiaj nie zobaczę, bo biedaczek, mój kochany chemik, musi robić zadania na olimpiadę. Ale ja nie narzekam. Przynajmniej mam więcej czasu na nastawienie się, że jutro idę do szkoły, że od nowa zaczyna się kolejny stresujący rok. Mam czas dla siebie, na myślenie i na robienie tego, co lubię. Np. potem mam w planach obejrzeć sobie film "Lootera". Ponoć dobry, więc się trochę odprężę przed "Wielkim Dniem". :P

Jako, że czasu trochę mam, zrobiłam trzy sygnatury z najnowszej sesji Aishwaryi. Bardzo mi się spodobały te zdjęcie i stwierdziłam, że muszę z nich coś zrobić. Oto one:




Mam nadzieję, że dam jutro radę. Jednakże myślę, że jak zwykle tylko przesadzam i wszystko okaże się okej, że nie będzie tak źle, jak myślałam. Oby.

A Wam jak mija czas w szkole? Jak tam pierwsze sprawdziany, nauczyciele, koledzy z klasy? 

Do zobaczenia w następnej notce!
Buziaczki! ;*

2013/09/12

Pyaar...

Była sobie dziewczyna, której życie nie było za ciekawe. Zazwyczaj każdy jej dzień wyglądał podobnie. Siedziała cały czas w domu, czytając książki, oglądając filmy, bądź też przeglądając Internet. Niekiedy, od czasu do czasu wyszła gdzieś ze znajomymi na spacer. Jednakże jej życie niczym szczególnym się nie wyróżniało. Dla innych była "no-lifem". Prawie każdy brał ją za nudziarę, która nie umie się bawić i tylko by siedziała w domu. Było w tym trochę prawdy, ale dziewczyna ta w głębi serca wiedziała, że tak nie jest. I tak oto trzy miesiące temu wzięła ona sprawy w swoje ręce. Doszła do wniosku, że jeśli sama czegoś nie zdziała to szczęście samo do niej nie przybędzie. W dodatku miała marzenie i cel kupić sobie nowy sprzęt komputerowy. Dlatego też zdecydowała, że w wakacje musi iść do pracy. Dobrze wiedziała, że pomimo szczerych starań i tak wyląduje na ulotkach. W tych czasach to jedyna pewna praca dla młodzieży(choć nie zawsze). Tak więc, trochę poszukała i znalazła pracę. Zaczęła rozdawać ulotki dokładnie 1 lipca i już wtedy jej życie powoli zaczęło się zmieniać. Poznała pierwszą osobę. Dobrze wiedziała, że ich kontakt urwie się tak szybko, jak się poznali, ale i tak miała nadzieję, że to dobry początek i będzie jeszcze lepiej. Jej głównym celem był zarobek. Zarobić przynajmniej na jedną część - monitor. Nie spodziewała się niczego więcej. Tak więc pierwszy dzień w pracy bardzo mile ją zaskoczył. Dzięki temu doświadczeniu zaczęła wierzyć, że może ów poznany człowiek nie będzie jedynym, którego pozna podczas swojej pracy. 
Pracowała dzielnie. Codziennie przychodziła na swoje miejsce pracy z myślą, że zarabia na coś, czego bardzo potrzebuje i że każdy dzień ją do tego przybliża. 
Był to już prawie koniec jej pracy, poznała już wiele osób, zaprzyjaźniła się z niejednym ulotkarzem, znała już na wylot swoje miejsce pracy, kiedy wtedy zjawił się on. Kolejny człowiek, którego poznała na ulotkach. Okazało się, że chodzą do tej samej szkoły i jest nawet w jej wieku(prawie). Od pierwszego spotkania bardzo go polubiła. Uwielbiała, kiedy wpadał do niej i jej koleżanki, którą również poznała na ulotkach, tylko że z konkurencji. Każdy dzień dzięki niemu wydawał się jeszcze lepszy. Wyczekiwała, kiedy wreszcie wpadnie i będzie wraz z nimi rozdawać ulotki. Wraz z jej koleżanką bardzo go polubiły i nawet kiedy obydwie skończyły swoją pracę w sierpniu zgodnie stwierdziły, że takiej fajnej znajomości nie można tak po prostu stracić. Postanowiły, że jeszcze nie raz się spotkają. Niestety z początku sierpnia dziewczyna musiała zająć się swoimi sprawami związanymi z zakupem sprzętu komputerowego. Jednakże do jednego lub dwóch spotkań doszło. Obudziła się dopiero w drugiej połowie miesiąca, kiedy to stwierdziła, że takie życie bardzo, ale to bardzo ją nudzi. Zaczęła wychodzić do ludzi. Spotykać się z nimi. Wzięła się w garść. Zaczęło się od jednego wieczornego spaceru z nim, a dalej to już samo jakoś się potoczyło. Codzienne spotkania, spacery, poważne rozmowy. Dziewczyna po prostu nie dowierzała, że jej życie tak bardzo się zmieniło, że nie siedzi już w domu, że się nie nudzi, że wygląda wreszcie inaczej. Bardziej myślała o tym, co robić, żeby nie wracać do domu, niż o tym co w tym domu mogłabym robić. Zapomniała o swoich wszelakich planach na wakacje, rzuciła je w kąt i skupiła się na nowo rozwijających się przyjaźniach. Szczególnie i najbardziej na jednej...
I tak oto owa dziewczyna się zauroczyła. Chłopakiem, którego poznała na ulotkach, z którym spędzała większość swojego czasu, z którym bardzo trudno było się jej rozstawać. Jednakże nie robiła sobie ona większych nadziei, bo dobrze wiedziała, że chłopak na razie nie chce się wiązać, bo jakiś czas temu przeżył zerwanie... Tak więc postanowiła, że będzie przy nim, będzie go wspierać i starać się jak najbardziej go uszczęśliwiać, by nie był smutny. Wiedziała, że nie może za bardzo okazywać swoich uczuć, bo nie chciała tego wszystkiego stracić. Stwierdziła, że co ma być, to będzie. Zdała się po prostu na los. A że los czasami lubi dopisywać, w tym przypadku i tej dziewczynie dopisał. Okazało się, że nie jest osamotniona w swoich uczuciach, że to odwzajemnione uczucie. Kiedy się o tym dowiedziała, miała ochotę skakać z radości. Powstrzymała się jednak i mocno wtuliła się w ramiona swojego ukochanego...
I tak oto nudne i monotonne życie owej dziewczyny przemieniło się w zupełnie inne, prawdziwe i pełne radości życie. Teraz wie, że żyje, że ma dla kogo żyć, że jest dla kogoś bardzo ważna. Chłopak ów sprawił, że jej życie nabrało kolorów, że wreszcie coś się w nim ruszyło do przodu. I obydwoje mają nadzieję, że to nigdy się nie skończy i będzie trwało wiecznie.

Jeśli ktoś się jeszcze nie domyślił, to była skrócona historia moich bardzo, ale to bardzo udanych wakacji. Tą ową dziewczyną jestem ja, a owym chłopakiem jest pan W., który od teraz będzie Wam znany jako Waldek (dostałam pozwolenie na używanie jego imienia, więc korzystam. ;D). 
Jeśli ktoś nadal nie kmini o co chodzi, to wytłumaczę: zakochałam się. Wpadłam po uszy, wdałam się w związek. Nazwijcie to jak chcecie. Po prostu jestem z Waldkiem. Jestem bardzo szczęśliwa, tryskam taką radością, tak że moja siostra dziwnie się na mnie patrzy. Wreszcie żyję! 
Wiem, że może głupio to brzmi, że wydaję się Wam, że przesadzam, ale ja po prostu jestem zakochana, a wiecie jacy są zakochani. Kiedyś też tak o nich myślałam, ale teraz jakoś tego tak nie odbieram. Teraz sama do nich należę! Inni, których mijamy na ulicy się nie liczą. Jestem tylko ja i on. Idziemy ulicą pełną ludzi, a ja mam wrażenie, że jesteśmy na niej jedyni. Wsiadamy do zatłoczonego tramwaju, autobusu, a dla mnie one są puste. Teraz nie zauważam już innych. Niech sobie myślą co chcą. Nie przejmuję się tym, jak wyglądamy. Ja jestem szczęśliwa!
Marzyłam, wierzyłam, myślałam i wreszcie przyszło to też do mnie. Powtarzam to teraz każdemu, więc i Wam zdradzę ten sekret. Myśli działają cuda! Jeśli o czymś dużo myślisz, wierzysz, że kiedyś Ci się to spełni, masz marzenia, to bądź pewna/pewny, że kiedyś na pewno Twoje myśli zdziałają cuda. Trzeba tylko wierzyć... Warto! Jestem tego żywym przykładem. ;)


Jako że klimacik taki romantyczny to i prace w tematyce miłosnej:









To tyle. Mam nadzieję, że jakoś wczuliście się w klimat mojej opowieści. Chciałam to opisać jakoś inaczej i stwierdziłam, że napiszę opowiadanie. Już dawno nie pisałam, więc sobie potrenowałam. 

Do zobaczenia w następnym poście! ;*