2013/03/17

Szwajcaria... ach ta, Szwajcaria!


W filmach indyjskich Szwajcarię możemy spotkać bardzo często. Czy to w teledyskach, czy tam odgrywa się akcja. Szwajcaria to coś, renoma, odzwierciedlenie piękna. Nie od dziś reżyserowie lecą do tego kraju, by nagrać tam tylko jeden teledysk. Ale jakie to będzie wideo! Jakie cudne widoki będzie miał! A nuż ludzie pójdą na mój film, bo nagrywałem piosenkę w Szwajcarii! 

Za pewne nie jeden/jedna z Was widziała jakiś film indyjski(nie mówię tu tylko o Bollywood, bo Południowce ostatnio prześcigają swoich braci z Północy!), który miał teledysk, w którym bohaterowie biegali sobie po szwajcarskich górach, albo film, w którym bohaterowie zwiedzają ten piękny kraj(taak, mam na myśli DDLJ :D). Mogę się założyć, że jakiś teledysk bądź scena filmu Wam się spodobały. Że marzyło Wam się też podziwiać te przepiękne widoki w ramionach swojego ukochanego/ukochanej... I za pewne zgodzicie się ze mną, że takie widoki pobudzają do marzeń...Że jeśli reżyser dobrze wykorzysta walory danego miejsca, to powstaje coś naprawdę pięknego... Przepiękne piosenki miłosne na tle przepięknych widoków. Taak, wiem, że słodzę, ale szczerzę lubię motyw Szwajcarii w kinie indyjskim. ;)

Szwajcarię za pewne każdy kojarzy z: szwajcarskimi zegarkami, które są najlepsze na świecie, z przepyszną czekoladą, z Alpami, a co za tym idzie z zimowymi kurortami oraz ze zjazdami na nartach, z Zurychem czy też Genewą, z pięknymi widokami, czy z kolejkami górskimi i dojazdem koleją w każde miejsce, bez względu na wysokość. Można też Szwajcarię kojarzyć z powiedzeniem, które niekiedy używamy, tj. "Jestem neutralny jak Szwajcaria.". To bez dwóch zdań symbole tego pięknego i bogatego kulturowo kraju. Jednakże dowiedziałam się, że jeśli powie się tak jakiemuś Szwajcarowi, to będzie to dla niego obraźliwe. Obraza, ale są z tych symboli bardzo dumni. Mały paradoks, ale nawet zrozumiały. 

Ogólnie dotąd również kojarzyłam z tego wszystkiego Szwajcarię. Chociaż, jakby nie patrzeć, jak na taki mały kraj, to i tak dużo jest skojarzeń. Dotąd za wiele nie wiedziałam o tym kraju, tylko tyle, co niewiele, ale ciekawił mnie ten kraj... Ostatnimi czasy bardzo mocno. Dlatego postanowiłam przeczytać przewodnik o Szwajcarii, a dokładniej mówiąc:

Tytuł: Szwajcaria
Autor: Teresa Fisher
Wydawca: G+J Książki
Ilość stron: 320

Nie lubiłam czytać przewodników. Zazwyczaj, jeśli już przechodziłam obok półek z literaturą podróżniczą, to brałam coś do ręki, przeglądałam zdjęcia, czytałam przypisy, chwilę sobie poprzewracałam strony, ale po kilku minutach(to już był sukces!) odkładałam daną książkę znudzona. Bo co tu ukrywać, nie każdy przewodnik jest ciekawy, nie każdy nas interesuje, nie każdy lubi czytać ten gatunek.

Ale ostatnio odkryłam, że przewodniki mogą być interesujące, że mogą mnie zaciekawić, że są nawet spoko. Sama się sobie dziwię, bo zazwyczaj uważałam je za niewarte uwagi i w ogóle takie nijakie. Wolałam przyglądać się innym pozycją. Jednakże ostatnimi czasy mam zapotrzebowanie na wiedzę o świecie, mam chęć poznawania i czytania o moich ulubionych miejscach. Tak więc, kiedy nadarzyła się okazja zapoznania się z krajem, który bardzo mnie ciekawi, nie zastanawiałam się za długo. Z niecierpliwością czekałam na przyjście Pana Listonosza. 

Kolejny udany wybór przewodnika! Muszę przyznać, że National Geographic zna się na rzeczy i wie, co robi. Moim zdaniem wykonują znakomitą robotę, a ich przewodniki to istny miód dla oczu. To już moje czwarte spotkanie z przewodnikami autorstwa ludzi z NG i jestem naprawdę zachwycona! Móc poznać Szwajcarię wraz z nimi, to była czysta przyjemność. 

Przewodnik ten, jak dla mnie, jest doskonały w każdym calu. I wcale nie przesadzam! Nie wiem, co powinny zawierać przewodniki, nie wiem, jakie są dobre, a jakie nie, ale dla mnie, ta pozycja zawiera wszystko, co trzeba! Nie spodziewałam się nawet tak wiele.
Już wyjaśniam czemu tak myślę. Otóż w przewodniku tym, nie dość, że znajdziemy opisy danych miast, miasteczek, ich atrakcji, zabytków, ciekawych i wartych odwiedzenia miejsc, to jeszcze możemy sobie poczytać o historii Szwajcarii(mała gratka dla miłośników historii) oraz poszczególnych miast. Dostajemy w nim również mapki wszystkich Kantonów(coś jak w Polsce województwa) oraz opisy ciekawych szlaków i tras podróży, szczegółowo opisanych(np. gdzie iść, kiedy skręcić, na co zwracać uwagę), podczas których zwiedzimy najciekawsze miejsca danego miasta, czy też Kantonu. Możemy sobie pooglądać na każdej stronie piękne zdjęcia Szwajcarii, poczytać rady bywalców, które zawsze są ciekawe i warte zapamiętania. 

Po prostu, ja z tego przewodnika wiele się dowiedziałam! Na pewno zaspokoiłam swoją ciekawość. Wreszcie wiem więcej, niż tylko suche fakty. A jeśli o czymś zapomnę, bądź będą chciała sobie o czymś poczytać, chwycę książkę do ręki i ponownie zagłębię się w piękno tego kraju. Kto wie, może kiedyś się tam udam... Wiem na pewno jedno: ten kraj jest idealny i aż chce się tam mieszkać! Żałuję, że się tam nie urodziłam. Szwajcaria to kraj bardzo zróżnicowany, można przejechać tylko kilka kilometrów od jakiejś miejscowości, a okaże się, że nie dość, że inna kultura, to i jeszcze innym językiem mówią(urzędowymi językami są: niemiecki, francuski, włoski i retoromański). Aż dziwne, że taki kraj istnieje jeszcze w dzisiejszych czasach. Nic tylko brać przykład ze Szwajcarów, którzy: są mistrzami w recyklingu(średnio odzyskuje się: 70% papieru, 95% szkła, 71% tworzyw sztucznych, 90% puszek aluminiowych i 75% ocynkowanych!), nigdy się nie spóźniają, a nawet przychodzą kilkanaście minut wcześniej, dbają o środowisko, mają bogata kulturę, o której nie zapominają i ciągle ją pielęgnują czy też są bardzo pedantyczni i precyzyjni(działają jak szwajcarskie zegarki :D). Naprawdę, ludzie godni naśladowania. 

Tym, których ten kraj interesuje tak samo jak mnie, szczerze polecam ten przewodnik. Jest godny uwagi, zawiera bardzo dużo wartościowych informacji, to istna skarbnica informacji. W dodatku napisany przez kobietę, która ten kraj kocha. Teresa Fisher na pewno nie zanudza, wręcz odwrotnie, sprawia, że człowiek jest jeszcze bardziej ciekawy i chce się udać do tego cudnego kraju, by dowiedzieć się więcej. Bo jak to w przewodnikach bywa, nie dowiadujemy się wszystkiego, dostajemy tylko małą zajawkę. Jednakże po to właśnie są przewodniki, żeby zachęcać ludzi do dalszego poznawania, do wyjazdu i zwiedzenia danego miasta czy kraju. Ja mam nadzieję, że kiedyś uda mi się wybrać do tego pięknego kraju, który nadal mnie interesuje i fascynuje. Szkoda tylko, że nie znam ani jednego języka, którym się tam posługują, bo z angielskim w Szwajcarii ciężko. Szybciej po niemiecku albo po francuski. Ale kto wie, może w przyszłości nabędę znajomości tychże języków. 
 6/6

Za możliwość przeczytania przewodnika serdecznie dziękuję Wydawnictwu:

 
 

2013/03/02

Nie idź na łatwiznę. Siedem kroków do prawdziwego sukcesu


 Tytuł: Nie idź na łatwiznę. Siedem kroków do prawdziwego sukcesu
Autor: Rory Vaden
Ilość stron: 258
Wydawnictwo: G+J Książki

Autor tej książki, Rory Vaden, to wielokrotnie nagradzany trener osobisty, strateg oraz mówca motywacyjny, zachęcający profesjonalistów z różnych dziedzin do pokonywania obaw i podejmowania działania, które zapewni im lepsze życie i rozwój kariery. Jest również współzałożycielem firmy Southwestern Consulting, a jego książka Nie idź na łatwiznę. była bestsellerem Amazonu, "Wall Street Journal", "USA Today" i "New York Timesa".  

Rodzimy się bez instrukcji życia. Tylko nieliczni odkrywają prawa rządzące nim oraz szczęściem i potrafią z nich skorzystać.
T.Niwiński

Powiedzcie mi, ale szczerze, kto z Was nie chciałby w przyszłości, a może już teraz, osiągnąć sukcesu w pracy czy też w życiu prywatnym? Kto nie marzy, że jego marzenia kiedyś się spełnią? Kto nie chce mieć dobrze płatnej pracy, kochanej rodzinki, udanego małżeństwa i szczęśliwego życia? Śmiem twierdzić, że takowej osoby nie ma, a bynajmniej ja takiej nie znam. A jeśli ktoś mówi, że wcale o takim czymś nie marzy, na pewno w głębi ducha modli się o spełnienie swoich najskrytszych marzeń. 

Ja szczerze przyznaję, chcę osiągnąć sukces, pragnę by moje marzenia się spełniły, bym miała życie takie, jakie sobie wymarzyłam. I szczerzę w to wierzę, wierzę, że któregoś dnia do tego dojdę. Że wszystko będzie tak jak sobie to wymarzyłam. 

I ku Waszemu zdziwieniu, wyznam Wam, że to nie ta książka mnie tak nastawiła(choć dzięki niej dowiedziałam się też kilku ciekawych rzecz). To mój tata. To mój tata właśnie wpoił mi takie wartości. To dzięki niemu jestem tym kim jestem i wiem, że zawsze warto wierzyć, bo jeśli w coś bardzo wierzymy i ciągle o tym myślimy, kiedyś się to spełni. A jeszcze lepiej jak się to sobie wyobraża w naszych myślach. Tak, takich i innych rzeczy nauczył mnie mój kochany tata, któremu jestem za to bardzo wdzięczna. Ale to nie tak, że mój tata się z tym urodził, że od dziecka był takim optymistą, że wyssał z mleka swojej mamy takie postawy i wartości. Nie. On dowiedział się tego właśnie z takich książek, jak np. ta. Za młodu przeczytał ich kilka i dzięki nim dowiedział, jak zaplanować swoje życie, jak nas wychować, byśmy wyrośli na dobrych ludzi i po prostu, jak żyć, żeby być szczęśliwym.

Nie wiem czy mój tata uważa swoje życie za najszczęśliwsze, ale wiem, że na pewno nie żałuje pewnych decyzji w swoim życiu. Nie narzeka na swój los, cieszy się z każdej chwili, żyje dniem dzisiejszym. Dla mnie jest on autorytetem, człowiekiem, z którego biorę przykład. Oczywiście nie zawsze, bo przecież ludzie nie są idealni. 

Jednakże sądzę, że gdyby nie ci ludzie, którzy napisali te książki, które on przeczytał, dzisiaj nie byłby takim człowiekiem. A może by był? Jednakże jestem niezmiernie im wdzięczna, że wkroczyli do życia mojego taty i pokazali mu sposoby do osiągnięcia sukcesów i do tego jak żyć, by dobrze to życie spożytkować. Mój tata ich nauki zapamiętał i stosuje je do dnia dzisiejszego i śmiem twierdzić, że będzie je stosować dalej.

A czemu o tym piszę, dlaczego wspominam o moim tacie, jeśli mam pisać o książce? Otóż dlatego, iż autor już na początku swojej książki zauważył, że każdy człowiek potrzebuję drugiego człowieka, który wskaże mu ścieżkę, którą ma podążać. Nie chodzi mi o to, że rozkaże mu jak ma żyć, ale raczej o to, że skieruje go na właściwą drogę, pokaże alternatywy, pomoże w wyborze. Po prostu będzie.

Dla mnie taką osobą jest właśnie tata, dla autora byli ludzie, których spotykał na swojej drodze, ludzie, którzy pomogli mu dojść do tego miejsca, w którym teraz się znajduje. Jeśli Wy jeszcze nie znaleźliście takiej osoby, na pewno ją znajdziecie. Nie martwcie się, po prostu podążajcie swoją drogą, a ktoś taki na jakimś odcinku się pojawi. 

Dlatego polecam Wam tą książkę. Jeśli nie tą, to inne z tych serii, gdyż są na prawdę świetnymi pozycjami. Zaczynam może od końca, wybaczcie mi, ale ja przeczytałam już teraz takie dwie, plus jeszcze mój tata i przyznaję, że teraz kiedy czytałam tę książkę, miałam wrażenie, że jestem już blisko swojego celu. Jeszcze nie u szczytu, ale gdzieś już tak po środku, tak jeszcze przed nim, ale blisko. To bardzo mnie zmotywowało.  

Takie książki mają za zadanie motywować czytelnika i przyznaję, że Nie idź na łatwiznę idealnie wykonała te zadanie. Zmotywowała mnie do dalszych działań, które już od jakiegoś czasu miałam w planach wykonać. Pomogła też zrozumieć pewne sprawy, no i ciekawie było poznać metody innych ludzi, by potem wziąć z nich przykład.

W swojej książce autor przedstawia program 'wchodzenia po schodach', opisuję jak dojść do sukcesu, daje rady, pokazuje, że żeby osiągnąć jakiś cel, spełnić marzenie trzeba się nieźle napracować, a przede wszystkim 'wchodzić' po schodach, a nie używać schodów ruchomych. Dyscyplina to też ważna rzecz, dzięki której dojdziemy do celu. Jednakże za dużo zdradzać Wam nie będę, bo od tego tu nie jestem. Jeśli jesteście ciekawi, przeczytajcie książkę. ;)

Muszę przyznać, że poradnik(chyba pod ten gatunek można podpiąć tę pozycję) ten jest ciekawie napisany. Autor przytacza wiele ciekawych historii ludzi sukcesu, ale też i swoje. Pisze w sposób naturalny, łatwy w odbiorze i nie wyczuwa się podczas lektury żadnej nuty sztuczności. Szczerze przedstawia swój sposób na dojście do sukcesu i pokazuje nam, że dzięki temu on też doszedł do sukcesu. Z początku irytowały mnie boczne ramki, które wydawały się wręcz na siłę wciśnięte w tekst, w których umieszczone były albo cytaty autora, albo cytaty innych ludzi, a wszystko było to wzięte z tekstu z danej strony. Jednakże potem, podczas lektury doszłam do wniosku, że jeśli nie będzie mi się kiedyś chciało czytać tej książki od początku, to chociaż zajrzę sobie do cytatów, które wybierane były jednak po coś. Właśnie po to. Dla leniwych. Dlatego podczas lektury nie czytajcie ich, gdyż jaki ma to sens czytać coś, co przed chwilą się przeczytał, no chyba, że chce się coś lepiej zapamiętać/zrozumieć, lepiej właśnie ominąć te rameczki i wrócić do nich kiedyś w przyszłości, by się zmotywować. 

Książka bardzo mi się spodobała i chętnie będę ją polecać innym. Dowiedziałam się, że nie jesteśmy jedyni z moim tatą, którzy tak postępują. Dla mnie ta pozycja była tylko dodatkiem, ale jeśli nigdy jeszcze nie czytaliście takich książek, to przeczytajcie ją sobie śmiało! A jeśli się Wam ona spodoba, to polecam Wam jeszcze książki polskiego autora, którego pozycje przeczytałam jako pierwsze, z polecenia mojego taty - JA Tadeusza Niwińskiego, a potem druga część TY. To głównie dzięki temu Panowi mój tatuś jest taki wspaniały!

Podsumowując moje wypocinki: książkę szczerze polecam wszystkim: i tym wątpiącym w swoje możliwości, i tym, którzy w siebie wierzą, ale nie wiedzą jak się za to wszystko zabrać oraz ludziom, którzy poszukują właściwej drogi. Rory Vaden z pewnością pokaże Wam to wszystko! 

 5/6
 Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu: