2013/01/14

Student of the Year (2012) - Karanowy oryginalny pomysł na film młodzieżowy


Tuż po seansie i...

No właśnie "i". Karan Johar nie chciał być chyba inny od reszty, więc stwierdził, że jeśli nie chce odstawać od swych drogich przyjaciół, to musi przecież nagrać coś, co jest na topie - czyli film typowo młodzieżowy, a jeszcze lepiej, jak ta młodzież jest bogata, chodzi do prywatnej szkoły(bo chyba taką była Szkoła św. Teresy?), młodzież podzielona jest na tych biednych i bogatych, mają "wielkie" problemy, a i tak wszystko wokół nich jest lukrowe, wręcz niekiedy za słodkie oraz, co za tym idzie nierealne. Tak, to chyba najlepszy przepis na to, by trochę zarobić i nie nosić miana "przestarzałego"(za którego ja oczywiście Karana nie uważam, tak tylko sobie snuję teorie, co też sobie pan Johar myślał, kiedy wpadł mu ten pomysł do głowy).

Nie trzeba tu chyba przytaczać, że pomysł ten jest już tak oklepany i nieoryginalny, że nie ma co, ale wieje nudą, nawet kiedy weźmie się do ról głównych jakieś świeżynki, w występach specjalnych pojawią się gwiazdy(co nie powiem, było miłym aspektem tegoż filmu), czy w jakiejś piosence na scenie nagle pojawi się Kajol i zacznie tańczyć z bohaterami.. Pierwsza myśl, jaka przebiegła mi przez głowę, kiedy obejrzałam zwiastun filmu, a teraz po seansie tylko się to utwierdziło, to to, że Karan Johar chyba mocno pozazdrościł nawet dobrych, młodzieżowych produkcji Y-Films. Jak już wspomniałam na początku, nie mógł być chyba gorszy i stworzył sobie Studenta Roku




Już sam początek odrzucił mnie nadmiarem żałosnych i bezsensownych piosenek, których zadaniem miało być (chyba) zapoznanie nas z głównymi bohaterami. Przez nadmiar tańców-wygibańców, tekstów o tym, jak to bohaterka kocha się w prawie każdym projektancie(ależ to niesnobistycznie, czyż nie?) oraz jak wszyscy ją za to kochają i wszystkich innych rzeczy, które zostały mi podane na początku w ilościach przesadzonych, nie mogłam się skapnąć kto jest kim, kto kogo nienawidzi oraz o co w tym wszystkim w ogóle chodzi. Naprawdę, nagle bohater nienawidzi drugiego, bo ten jest biedny i zaparkował mu na jego miejscu swój motor(taak, bardzo biedny...), po chwili zaś z zazdrości, że cały collage kocha się w tym drugim, tańczy rywalizując w ten sposób z tym biednym, nazywając go jak wszyscy inni przystojnym facetem, w rytm jakiejś niedorobionej piosenki.
No więc, kiedy zostają nam już wreszcie przedstawieni wszyscy młodsi o 10 lat bohaterzy, bo film nie zaczyna się od razu rozpoczęciem roku w szkole, tylko retrospekcją, gdzie z niewiadomych powodów(a my powody poznamy te, jeśli dalej będziemy oglądać Studenta) absolwenci zjeżdżają się do umierającego dziekana szkoły, ponoć wtedy zaczyna się film.

Podczas tych 2 godzin i 26 minut patrzymy, jak wrogowie stają się przyjaciółmi(kolejna rzecz, którą nie zrozumiałam, kiedy, jak i gdzie?), pomagają sobie, spędzają razem czas, próbują rozwiązać problemy, są smutni i odrzucani, żyją w dwóch światach(szkoła to jeden, a drugi - to ich domy), zakochują się(tu nie zdradzę, który w kim), żeby potem rzucić tą całą wielką przyjaźń w kąt, by móc ze sobą rywalizować i nienawidzić się z całych sił. 


 

Aktorsko też najlepiej nie jest. Fakt jest świetna gra Rishiego, który powalił mnie na kolana niemalże w każdej jego scenie, są "świeżynki", które wypadły nawet, nawet, jednakże czasami miałam wrażenie, że głównym zadaniem głównej trójki, to po prostu dobrze wyglądać. Fakt, dwójka z nich(a mówię tu o męskiej części) wyglądała nawet, nawet, ale aktorsko nie przekonał mnie chyba nikt. Fakt, mieli kilka momentów, gdzie myślałam sobie, że chyba coś z nich będzie(na co mam nadzieję, że nie będą oni aktorami tylko na jeden film), ale tak to reszta filmu składa się z pięknych ujęć ich pięknych ciał.

Muzycznie też najlepiej nie jest. Szczerze nudziły mnie te nowoczesne nuty, teledyski, a jedyna piosenka, która jakoś się jeszcze obroniła, to Ishq Wala Love, ale to tylko i wyłącznie ze względu, iż przepadam za takimi słodkimi i powolnymi piosenkami. Co do reszty soundtracku, przewijałam chyba wszystkie piosenki, że nawet nie wiedziałam, że Kajol miała w jakieś występ specjalny. 

Przez cały seans miałam dziwne wrażenie, że gdzieś już coś podobnego widziałam. Że oglądałam już młodzież chodzącą do szkoły, gdzie są dwa rodzaje uczniów - bogaci i biedni, że każdy z nich ma jakieś problemy, jak to jedna z użytkowniczka forum, na którym się udzielam, celnie zauważyła, bogaci - odrzucenie ze strony rodziców, a biedni - bo brak kasy na zrealizowanie celów. Miałam dziwne déjà vu, że to już wszystko było, a Student of The Year to nic innego, jak połączenie amerykańskiego High School Musical z inną produkcją, której producentem był SRK, Always Kabhie Kabhie(dzięki Ci Szaruku, że w tej nie wystąpiłeś na napisach końcowych!) wraz z innymi produkcjami młodzieżowymi. Po prostu nic nowego...
 

 
Jedynym dobrym, co ten film ma, to końcowe, szczere i jakże prawdziwe przemówienie bohatera Sudo, skierowanego do dyrektora. Bardzo dobre podsumowanie wszystkiego, co wydarzyło się bohaterom i idealnie oddaję cały film oraz pokazuję, że jednak Karan miał jakieś przesłanie, kiedy go robił.

Za pewne zapytacie: to czemu nie wyłączyłaś tego filmu i nie usunęłaś go od razu, jak ci się nie spodobał? Hmm, to chyba to, że chcę i daję szanse filmom, więc dlaczego dla tego miałabym zrobić wyjątek. Obejrzałam, może nie końca żałuję, ale na pewno są lepsze produkcje do obejrzenia. Nawet mi, młodzieży, do której (chyba) kierowany był ten film, niezbyt się spodobał, więc nieco starszym oglądającym może się już w ogóle nie spodobać. Ale... gusta są różne, więc... ;)

Podsumowując: Karan Johar mógł sobie darować, bo to chyba najgorszy film w jego karierze, który zrobił i został podpisany jako Karan's Johar.

4/10, a idąc za nazewnictwem Filmwebu, Ujdzie.

__________________________________________________________

PS. Wybaczcie, że niekiedy moje wypowiedzi były nasiąknięte sarkazmem, ale piszę to tuż po seansie, emocję jeszcze są żywe i w ogóle..

No i za błędy również przepraszam, nie jestem najlepszym pisarzem.

4 komentarze:

  1. To nie mogło być nic dobrego, bo już sami aktorzy odstraszają swoją sztucznością i drewniactwem. Na pewno film ominę szeeerokim łukiem. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz świetne wyczucie :D Od dwóch tygodni film czeka, abym go obejrzała. Niestety brak czasu - ściśle związany ze zmorą studentów, czyli SESJĄ robi swoje :P Niemniej jednak obejrzałam kilka scen i jestem nastawiona bardzo pozytywnie. Trio głównych aktorów wygląda pięknie - młodzi, uśmiechnięci, piękni :) Bardzo lubię występy gościnne, więc jestem niezmiernie ciekawa Kajol. Na razie muzyki nie przesłuchiwałam, dlatego na ten temat się nie wypowiem. Jakoś w tym wypadku wolę sobie zostawić ją na seans - niczym wisienkę na torcie ;)

    Na pewno go niedługo obejrzę i pewnie też pokuszę się o naskrobanie kilku słów pochlebnych lub krytycznych :D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. szczerze? mnie nigdy do tego filmu nie ciągnęło, nie wiem czemu. po twoim opisie, sądzę, że chyba miałam wyczucie, które potwierdziłaś. ci nowi aktorzy od zwiastuna jakoś nie potrafili mnie przekonać, nawet sama muzyka aż tak nie przyciągała.
    może kiedyś tak jak ty, dam szansę filmowi, ale to w dalekiej przyszłości ;)

    Pozdrawiam ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak na negatywną recenzję jesteś łagodna jak baranek. :D Ten film od początku nie zapowiada nic nowatorskiego... Nie licząc nowych twarzy, których byłam ciekawa, ale kiedy dowiedziałam się, że chyba dwoje z nich ma ojców-reżyserów, to mi przeszło. :D :P
    Ale Siddhath i Varun bardzo mi się podobają z wyglądu i jak piszesz, że tak się kamera skupia na ich pięknych ciałach to ech... chyba się w końcu skuszę na film. :D Alia początku wydawała mi się brzydka, ale jak ją zrobią, to ładniutka jest (i jest z mojego rocznika :P).

    A widziałaś parodię "Ishq wala love" - "Gana wala song"? Prześmiewczo o piosence, klipie i aktorach. :D http://www.youtube.com/watch?v=enaSFL5eii8

    OdpowiedzUsuń